14 czerwca w Bibliotece Publicznej w Krasnymstawie odbyło się podsumowanie XIX edycji konkursu ,,Legendy ziemi krasnostawskiej”.
Nasi uczniowie zdobyli czołowe czyli I miejsca:
- Kamila Czochrowska – kl. IV – w kategorii praca literacka za napisanie legendy pt. „Historia miejscowości Tarzymiechy”,
- Michał Wójcik – kl. IV- w kategorii praca plastyczna, za wykonanie rysunku pt. „Legenda o Białej Damie z zamku w Krupem”.
Gratulujemy zwycięzcom i cieszymy się z Ich sukcesów, a poniżej prezentujemy pracę literacką Kamili, zapraszając Wszystkich do lektury!
Link do strony http://www.pbpkrasnystaw.pl/?p=8719
MBl.
,,Historia miejscowości Tarzymiechy”
Na dawnej ziemi chełmskiej i bełskiej, po prawej stronie rzeki Wieprz, leży wieś Tarzymiechy. Najstarsza wiadomość o miejscowości pochodzi z 1419 roku. Niegdyś przebiegały tędy szlaki handlowe wiodące z Lublina na Wołyń i z Chełma do Bełza.
Historia nie oszczędzała tej miejscowości. Bliskość twierdzy obronnej w Zamościu, wojny kozackie i szwedzkie sprawiły, że życie ludzi było tutaj bardzo ciężkie. Wojska pustoszyły wsie, niszczyły i tak już niewielkie uprawy, i gospodarstwa.
Wiele lat temu, to właśnie tutaj, na niewielkim wzniesieniu, tuż obok rzeki Wieprz, stał okazały dwór należący do szlacheckiego rodu Tarzymieskich. Jan i jego żona Anna robili wszystko, aby ulżyć ludziom: chłopom, kmieciom, komornikom i zagrodnikom. Folwark Tarzymiechy posiadał piękne budynki zbudowane z palonej cegły. Pałac otoczony był parkiem z drzewami owocowymi. Nieopodal stał spichlerz, stodoła, owczarnia. Obok czworaki dla służby wraz z piwnicami do przechowywania warzyw i ziemniaków, cegielnia, olejarni i mleczarnia. W pobliżu zabudowań pałacowych, w dolinie Wieprza zbudowano młyn wodny.
Życie toczyło się leniwie, chłopi ciężko pracowali, choć nie było łatwo, bo i ziemie piaszczyste, i gliniane, a teren podmokły.
Lata mijały. Jan bardzo pragnął dziedzica, ale doczekał się trzech córek. Stał się przez to zgorzkniały i okrutny. Zaczął wędrować po zabawach, a to kosztowało, więc potrzebował pieniędzy i wyciskał je od chłopów. Często nie wiedział, co dzieje się u niego w gospodarstwie, a to bez ręki pana podupadało. Żona próbowała przemówić mu do rozsądku, ale niewiele to pomagało. Wrzeszczał, bił i pastwił się nad ludźmi i zwierzętami. Ciężkie stało się z nim życie…
W takich chwilach Anna chodziła nad Wieprz. W okolicy młyna siadała w zaroślach i wszystkie swoje smutki, i problemy przekazywała rzece. Wiele łez wpadło do wody, wiele żalów popłynęło… Wracała do dworu i z nowymi siłami próbowała ratować, co jeszcze pozostało. Na męża nie mogła liczyć…
Córki dorastały, ale Jan jakby ich nie zauważał. Potrzebował dziedzica, na nie nie zwracał uwagi. Były one oparciem dla matki, która zaczęła podupadać na zdrowiu. Nadal jednak chodziła do młyna i tam szukała sił i ratunku.
Pewnej nocy miała niezwykły sen. Ujrzała kobietę całą w bieli, w wianku na głowie, która kazała jej następnego wieczora zabrać córki i udać się w miejsce, gdzie często chodziła. Dodała, że dobroć i serdeczność zostaną nagrodzone. Nazajutrz, nie bacząc na srogą minę męża i jego wściekłe spojrzenie, ubrała córki i udała się nad rzekę. Nie czekały długo. Na brzegu pojawiła się kobieta ze snu. Panna Wodna oznajmiła, że nie może już patrzeć na niedolę mieszkańców Tarzymiech, chce im pomóc poprzez dary, które otrzymają córki Anny. Z każdą z nich porozmawiała, każdą chwyciła za ręce, każdą uściskała. Następnie kobiety wróciły do dworu.
Od tej pory wieczorami córki wymykały się z domu - każda w inną stronę. Spotykały się z poddanymi i uczyły ich: jedna uprawy ziół i leczenia nimi, druga pokazywała, jak należy dbać o zwierzęta, trzecia uczyła jak z niewielu produktów ,,wyczarować” wspaniałe dania, jak obdarować innych.
Niedługo trwało już małżeństwo Anny i Jana. Po kilku latach hulaszczego życia Jan zmarł. A tymczasem Tarzymiechy rozkwitały. Wspaniale córki dbały o mieszkańców. Często chodziły też nad rzekę i dziękowały Pannie Wodnej za dary, jakimi je obdarowała.
Po kilku latach dzierżawca folwarku w Wirkowicach postanowił założyć staw w pobliżu pałacu. Kazał więc przekopać nowe koryto rzeczne doprowadzające wodę do stawu, ale wiosenne roztopy i wylewy wyżłobiły sobie nowe łożysko bliżej Wirkowic. Woda przestała płynąć i poruszać młyn w Tarzymiechach.
Wtedy też zniknęła Panna Wodna. Tradycje przez nią przekazane kultywowane są do dziś: Tarzymiechy Pierwsze słyną z uprawy ziół: mniszka lekarskiego, arcydzięgla, kozłka czy prawoślazu. Tarzymiechy Drugie wspaniale zajmują się zwierzętami: jest tu stadnina koni, a inni gospodarze hodują zwierzęta. Tarzymiechy Trzecie to wspaniałe gospodynie, odnoszące sukcesy w powiecie, województwie i kraju…
A ja?
Ja często chodzę do starego koryta rzeki. Wpatruję się w taflę małego jeziorka, które tam się znajduje i wypatruję. Może kiedyś i mi Panna Wodna się pokaże…
Kamila Czochrowska